Jestem tego pewien… Dlatego o Niej piszę.
Powołanie? Pisać o Maryi. O Jej świętych misteriach, o Jej objawieniach, o Jej roli w życiu świata, narodów, jednostkowych istnień. O wejściu na Jej ścieżkę, ta prowadzi przecież do szczęścia…
Więc ślęczę nad źródłami, czytam, medytuję, otwieram serce na Boże
światła. I próbuję nazywać to, co nienazywalne…
Ze zdziwieniem patrzę na listę napisanych książek. Zebrało się sporo, ale i język, i podejście do ich przedmiotu, a nawet tematyka - one się zmieniają. Każdy człowiek „rośnie”, zmienia się, widzi inaczej.
Może z wiekiem jest też mądrzejszy? I ostrożniejszy?
Swoich książek nie zbieram. Myślę tylko o tym, nad czym pracuję teraz. A jest co robić.
Uparcie czekam na dzień, kiedy już nie będę musiał pisać, bo
pojawi się nowe nazwisko. Z radością i spokojem oddam mu miejsce, które zajmuję
na teologicznej mapie.
Wtedy wrócę do siebie. Zniknę. Zamieszkam w Nazarecie szarych zajęć. Dom, najbliżsi, ogród.
I może będę opowiadał
ludziom o „chrześcijańskiej ekologii”…
życzę każdemu szczęście wielkiego jak wieczne niebo!
Wincenty Łaszewski
P.S. Jeszcze słowo o tym, co najważniejsze. To rodzina. Bez niej nie ma tego, który pisze te słowa. Bez niej byłbym tylko głupawym akademikiem…
